piątek, 12 lipca 2013

deszczowo.

Cześć. ;)


Od dwóch dni pogoda nie zachwyca. Wczoraj jeszcze było w miarę, ale dziś deszczowo. Czwartek spędziłam na plantacji borówek - zarabiamy ;d - ale dziś już się nie dało. Mokre owoce nie nadają się do zbioru. Ale po wczorajszej pracy mam takie zakwasy na plecach, że myślałam że rano z łóżka nie wstanę. Jednak dałam radę. Po południu troszkę się rozpogodziło i pojechałyśmy z Weris na rowery. Oczywiście dopadł nas deszcz. Najpierw przeczekałyśmy na przystanku, ale jak tylko przestało padać i na niebie zrobiło się  jaśniej, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Po przejechaniu ok.100 m poczułam krople deszczu. I zaczęło się. Znów padało. W oddali widziałam przystanek i stwierdziłam, że przeczekamy to znowu, jednak zaczęło grzmieć i nasze nogi nabrały szybko sił na pedałowanie. Przemoczone pędzimy do domu, aż nagle ujrzałam w polu bociana. Mówię do Weris:
- Patrz, bociek.
- Jaki pociek ?
No rzeczywiście 'pociek' był, ale z nieba. Przyjechałam do domu i czułam się o 5 kg cięższa. Nawet skarpetki miałam mokre i wykręciłam z nich prawie kubek wody.
Jedna jazda w deszczu, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale żeby aż dwie w krótkim odstępie czasu to już przesada.

Swoją drogą, musze wymyśleć jakiś inny post niż tylko przygody rowerowe i nad Sołą. Tylko co tu pisać jak inspiracji brak. Może macie jakieś pomysły, życzenia ?

Pa./m.96


1 komentarz:

  1. Pogoda bywa ostatnio zdradliwa :) Ja lubię moknąć, jednak później moje włosy tak się puszą i wykręcają, że jednak staram się unikać wody :)

    OdpowiedzUsuń