wtorek, 16 lipca 2013

Ombre

Cześć !

Dzisiejszy dzień zaczął się fatalnie. Wstałam i dowiedziałam się, że mój kochany chomiczek nie żyje. To już drugi w ciągu miesiąca. Jeden ze starości, a drugi najadł się trocin. Później zbierałam borówki, a teraz zrobiłam sobie chwilę relaksu. Takie małe, domowe studio kosmetyczne. Już dawno zabierałam się za doprowadzenie paznokci do porządku. Marzyły mi się paznokcie ombre. Kiedyś próbowałam je robić, ale mi nie wyszły. Tym razem się udało i jestem zadowolona. Może teraz to już nie jest tak modne jak było kiedyś, ale mi się podobają. Z góry przepraszam z jakość zdjęć, ale były robione na szybko, bo po jakimś czasie pomyślałam dopiero o tym, aby zrobić post.




Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą jak je wykonać przedstawiam instrukcje krok po kroku.

Potrzebne będą nam:
  • gąbeczka (ja użyłam myjki do garów xd, może to być kawałek gąbki do mycia ciała albo specjalne gąbeczki do ombre)
  • lakier do paznokci bazowy
  • lakiery do paznokci, których chcemy użyć
  • bezbarwny lakier do paznokci

Ja użyłam:
a. Essence multi dimension.
b. Coral prosilk nr 174.
c. Coral prosilk nr 44.
d. Bell french manicure.

KROK PO KROKU:

     1.Pomaluj paznokcie lakierem bazowym. Ja proponuję najpierw pomalować paznokcie lakierem bezbarwnym, aby później nie było odbarwień na paznokciach.



    2. Na gąbeczkę nałóż lakier, którym zaczniesz od mniej więcej połowy paznokcia tworzyć swoje "osobiste dzieło". Jeśli nałożysz zbyt dużo lakieru, to czystą częścią gąbeczki potraktuj paznokieć.



    3. Z kolejnymi lakierami postępuj tak jak w pkt. 2, ale kolejne kolory musisz nakładać coraz wyżej.



    4. Na sam koniec pomaluj paznokcie bezbarwnym lakierem, chociaż to nie jest konieczne (ja tego nie robiłam).

Pamiętaj, że po każdej aplikacji lakieru musisz poczekać, aż dokładnie wyschnie.




A tu macie kilka wzorów ombre: 











A teraz Was zostawiam z tą nutką. Wpada w ucho ;d 


Pa./ m.96

piątek, 12 lipca 2013

deszczowo.

Cześć. ;)


Od dwóch dni pogoda nie zachwyca. Wczoraj jeszcze było w miarę, ale dziś deszczowo. Czwartek spędziłam na plantacji borówek - zarabiamy ;d - ale dziś już się nie dało. Mokre owoce nie nadają się do zbioru. Ale po wczorajszej pracy mam takie zakwasy na plecach, że myślałam że rano z łóżka nie wstanę. Jednak dałam radę. Po południu troszkę się rozpogodziło i pojechałyśmy z Weris na rowery. Oczywiście dopadł nas deszcz. Najpierw przeczekałyśmy na przystanku, ale jak tylko przestało padać i na niebie zrobiło się  jaśniej, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Po przejechaniu ok.100 m poczułam krople deszczu. I zaczęło się. Znów padało. W oddali widziałam przystanek i stwierdziłam, że przeczekamy to znowu, jednak zaczęło grzmieć i nasze nogi nabrały szybko sił na pedałowanie. Przemoczone pędzimy do domu, aż nagle ujrzałam w polu bociana. Mówię do Weris:
- Patrz, bociek.
- Jaki pociek ?
No rzeczywiście 'pociek' był, ale z nieba. Przyjechałam do domu i czułam się o 5 kg cięższa. Nawet skarpetki miałam mokre i wykręciłam z nich prawie kubek wody.
Jedna jazda w deszczu, raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale żeby aż dwie w krótkim odstępie czasu to już przesada.

Swoją drogą, musze wymyśleć jakiś inny post niż tylko przygody rowerowe i nad Sołą. Tylko co tu pisać jak inspiracji brak. Może macie jakieś pomysły, życzenia ?

Pa./m.96


poniedziałek, 8 lipca 2013

wypad rowerowy

Cześć !

    Sobota i niedziela odbyły się bez aktywności. Pierwszy dzień weekendu spędziłam na urodzinach siostry, a drugi na zakupach i leniuchowaniu. Ten tydzień zaczynam aktywnie. Siostra z jedną przyjaciółką pojechała na obóz, a druga przyjaciółka została więc we dwie wybrałyśmy się na rowery. Od jakiegoś czasu nie opuszczają mnie ciekawe przygody. Tak było też i tym razem.
    Na początku spokojna jazda, nic ciekawego. Potem lody w 'dżordżu' i wjeżdżam na nowe ścieżki. Weris pokazała mi nowe trasy Zaborza, które można pokonać na rowerze. Gdy wjechałyśmy na grząski teren, Weronika zatrzymała się, a ja za nią. Zaraz ruszyłam, ale nie pojechałam daleko. Prosto w środek bajora. Jedna noga znalazła się w tej śmierdzącej mazi, ale pojechałyśmy dalej.
    Pod sklepem umyłam sobie trochę nogę i buty, ale 0,5 l wody mineralnej to zdecydowanie za mało. Gdy odjeżdżałyśmy, usłyszałyśmy śmieszną rozmowę, w której uczestniczyło dziecko i jego mama.
- Mamo, a co to jest?
- Nie wiem. Pewnie ktoś tu sikał.
  No nie powiem, trochę było to zabawne. Ciekawe kto wypróżnia 0,5 l wody mineralnej pod sklepem. xd
  Wróciłam do domu i szybko umyłam nogi i sandałki. Ale buty nadal nie mają przyjemnego zapachu. Jak na razie się wietrzą. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


A jak Wam idzie osiąganie wymarzonej sylwetki? Ja mam wrażenie, że nogi trochę mi schudły, ale nie jestem zadowolona z siebie. Wiem, że już dawno mogłam mieć świetną figurę, nie chciało mi się ;| Na sam koniec kilka motywacji do ćwiczeń:



 








'Porażka nie oznacza, że przegrałem
tylko że jeszcze nie osiągnąłem sukcesu.
Porażka nie oznacza, że nic nie zyskałem,
tylko że się czegoś nauczyłem.
Porażka nie oznacza, że jestem głupcem,
tylko że mam dość wiary aby próbować.
Porażka nie oznacza, że mam się wstydzić,
tylko że ośmieliłem się próbować.
Porażka nie oznacza, że mam rezygnować,
tylko że muszę postępować w inny sposób.
Porażka nie oznacza, że jestem gorszy,
tylko że nie jestem doskonały.
Porażka nie oznacza, że straciłem czas,
tylko że mogę zacząć od nowa.
Porażka nie oznacza, że powinienem się poddać,
tylko że muszę bardziej się starać.
Porażka nie oznacza, że nigdy mi się nie uda,
tylko że muszę mieć więcej cierpliwości.'

John. C. Maxwell, Postawa zwycięzcy

pa./m.96

piątek, 5 lipca 2013

adventures.

Cześć !

Wakacje w pełni, robi się coraz cieplej, ale dziś nieoczekiwanie zaskoczyła nas ogromna burza. Chociaż wyjeżdżam dopiero w sierpniu, to już bym najchętniej się spakowała. ;d

Właśnie miałam się zabierać za robienie posta, a tu takie błyskawice i grzmoty, że musiałam zrezygnować i wyłączyć prąd, ale już wszystko gra.
Ostatnio czas spędzam coraz bardziej aktywnie. Jeszcze chyba nigdy nie miałam takiej energii. Każdego wieczora jeżdżę na  rowerze albo na rolkach. Dziś przejechałam ok.10 km na rowerze i grałam w tenisa ok. 1 godzinę. Trochę się opaliłam, ale nie o tym miałam pisać. Głównym tematem będą wypady nas Sołę i przygody z nimi związane.

Środa
Pojechałam z kuzynem i kolegą nad naszą rzekę. Wszystko ok. Fajna, cieplutka woda, słoneczko. Z racji tego, że jeszcze nie nabyłam stroju kąpielowego stwierdziłam, że tylko pochodzę po brzegu i będę się opalać. Ale mój kuzyn nie byłby sobą, gdyby mnie nie ochlapał. Nie obyło się też bez przygód z butami. W pogoni za klapkiem Karola, rozwaliłam swojego lewego bucika. Następna akcja dot. Marcina, gdyż (nadal  nie wiem w jaki sposób) jego but znalazł się na wodzie i popłynął z prądem. Karol, niczym ratownik ze "Słonecznego patrolu", ruszył na pomoc klapkowi. Niestety, nie udało się. Przechodząc na drugi brzeg, Karol znów postanowił zażartować sobie i tym razem wepchnął mnie do wody. Próbując się ratować przed zmoczeniem, rozwaliłam prawego buta.
Podsumowując: Karol nadal posiada swoje buty, Marcin posiada tylko jednego, a ja zostałam bez butów.

Piątek
Dziś nie było przygód z butami. Ja ubrałam trampki, a Marcin po Sole chodził bez. Tacy jesteśmy sprytni. Woda była jeszcze cieplejsza niż w środę. Postanowiłam zrobić kilka zdjęć moim niezawodnym telefonem, którymi Was teraz zamęczę.Uprzedzam: nie jestem najlepszym fotografem.

serducho. aż się uśmiechnęłam, gdy je znalazłam. 



okularowe part 1





okularowe part 2



 
Niezawodne trampki i moje grubaśne nogi.


takie tam moje, bardzo twarzowe.








Pstrykam sobie, a tu zaczyna grzmieć. No to zbieramy się do domu. Znów przeprawiamy się przez rzekę, ale tym razem to Karol został poszkodowany. Poślizgnął się na kamieniach i wpadł do wody, mocząc swój plecak. Niefortunnie w zamoczonej części znajdował się jego telefon. Pośmialiśmy się trochę, ale zaczęło kropić. Szybko zbieramy się i wsiadamy na rowery. W połowie drogi dopadł nas ogromny deszcz, a grube krople mocno uderzały w nasze głowy.
Podsumowując: telefon kuzyna żyje; po powrocie do domu wyglądałam gorzej niż po środowym lądowaniu w Sole z dużą pomocą Karola.


Teraz zostawiam Was z moim cudownym ogródkiem, a może to już staw ?





Pa./m.96